29.10.2011r.
Dzisiaj
jest szczególna rocznica. Bardzo, bardzo ważna dla mnie. Jestem piekielnie dumna z tego, ze prowadzę
tego bloga aż rok, co zdarzyło mi się po raz pierwszy. Z tej okazji
przygotowałam taki mały bonus (który i tak miał się pojawić, tyle że z notką. No
cóż. Wyszło, jak wyszło). Jest on
wynikiem przeczytania przeze mnie „Dziadów” Mickiewicza. Swój ślad ma tu cz.
II. Ech, kto czytał, będzie wiedział. Ale najpierw pozwólcie, że trochę
pogadam. Mogę?
100 lat, James! 100 lat…
*
James
Potter Story stał się moją własnością w
chwili opublikowania tekstu o skromnym tytule ‘ONA’. Dziewczyna, którą tam opisałam, odrobinę się
zmieniła. Chociaż wciąż jest roztrzepaną romantyczką, to chyba odrobinę
wydoroślała. Czasem przeraża ją jej
własna powaga. A mimo to wytrwała z tym blogiem czas, który ma nadzieję jest
początkiem długich lat. Chyba i o to
chodzi w tym całym jej ‘wydoroślaniu’ –
odrobinę dłużej trwa w swoich postanowieniach. Jeśli to czytacie, to znacie już
ją trochę. Wiecie, że pisanie to jest to, co kocha. „James” ukształtował ją, ale nie zapominajmy,
że to ona go stworzyła. Ona oraz
czytelnicy, którzy pokazywali jej, że warto kontynuować tę pracę. Dokładnie rok temu twierdziłam, że komentarze
są tylko dodatkiem. Że piszę dla siebie. I wciąż tak jest, jednak przyłapuję
się na tym, że czekam… czekam na miłe słowa, za które dziękuję wam. Jesteście
najwspanialszymi ludźmi, których znam, chociaż przecież nigdy się nie
spotkaliśmy.
JPS
jest taki, jaki sobie wymarzyłam. W ‘starym stylu’… oryginalny i nowatorski. Bo
wierzę, że właśnie taki jest. Inna historia, odrobinę inna dziedzina magia niż
u pani Rowling (choć wy jeszcze mało o niej wiecie) i specyficzny nastrój. Nie
wiem, czy to jest dobre. Ale jest moje.
Czego
bym sobie życzyła? Kolejnego roku. Tak samo owocnego i tak samo niesamowitego.
A resztę… resztę dowiecie się od nich… Oni mają tu większy głos.
***
Zakazany
Las miewa dobre humory. Dzisiaj, kiedy księżyc dawno już zawisł na niebie, otwiera swą gęstwinę dla gromady młodych
ludzi. Wyczuwając ich podniecenie, gra
przyjazną muzyką. Wraz z lekkim, jesiennym wietrzykiem tworzą duet tak zgrany,
tak czysty, że wielu muzyków zazdrości im rytmu. Oraz słów. A owszem, las
często do nas mówi. Chyba po prostu za rzadko to dostrzegamy. Lub zbyt rzadko chcemy przystanąć i
posłuchać. Istnieją jednak takie dni, kiedy nadchodzi chwila refleksji. Kiedy
siadamy i wsłuchujemy się w to, co ktoś chcę nam powiedzieć… Dziś jest taki dzień i młodzież, która
właśnie rozpaliła ognisko na polance, dobrze o tym wie. Ogień oświetlił ich
twarze, kiedy usiedli w kole, uśmiechając się melancholijnie. Zakazany Las nie zrobi im dzisiaj krzywdy. Są
bezpieczni. Przyszli tutaj, by zanurzyć się we mgle swoich własnych wspomnień. W pewnym momencie ciszę, która panowała wokół,
rozdarł śmiech. Chłopak, a właściwie
młody mężczyzna, który siedział w samym środku, odchylił głowę do tyły i
zaśmiewał się z czegoś, nic nie robiąc sobie z tego, że inni patrzyli się na
niego, jak na wariata. Był przystojny, o ostrych rysach szczęki i mocno
czekoladowych oczach. Gdy ściągnął
okulary, ucichł i zapatrzył się w ogień, poprzez dwa okrągłe szkiełka.
-
To był dziwny rok, nie uważacie? – jego głęboki głos wydobywał się jakby z
zaświatów. Wspominał. – Tyle się działo.
Jeśli patrzeć na to z perspektywy czasu, trudno dopatrzeć się jakiś
pozytywnych zdarzeń. A mimo to nie chciałbym cofnąć czasu. Lepiej żyć dalej –
chwycił pergamin, który podała mu siedząca przed nim dziewczyna. Pióro w dłoni
zadrżało lekko ale stalówka ledwo dotknęła papieru – Gdybym mógł wybrać,
życzyłbym sobie szczęścia. Takie zwykłego, prawdziwego, normalnego szczęścia –
James szybko nabazgrał na papierze jedno słowo.
Szczęścia
Przekazał
przedmioty Syriuszowi. Ten uśmiechnął
się nonszalancko i odłożył je na trawę. Chwycił krótki, pogięty patyczek i
zanurzył go w pomarańczowo – czerwonych językach ognia. Przez chwilę przyglądał
się palącej końcówkę, po czym wrzucił ją w płomienie. W jego stalowych oczach
odbijało się ciepło.
-
Niezapomniany rok. Może smutny, ale uświadomił mi, że trzeba walczyć o
przyjaźń. Oraz to, że huncwoci są niezniszczalni – przeczesał ręką swoje
półdługie, czarne włosy i zaśmiał się w sposób bardzo przypominający szczekanie
psa – Życzyłbym sobie takich przyjaciół, jakich mam. Na całą wieczność –
Zapisał szybko coś na kartce.
Przyjaźni
Remus,
jako następny w kolejce pochwycił
pergamin i zapatrzył się na niego. Starannie nakreślił litery, po czym odłożył
pióro na kolana.
-
Dla mnie to był rok próby. Wiele się zdarzyło i wiele przeszliśmy, ale jakoś to
było… „Było”, bo to już przeszłość. Ważna, ale jednak to było wczoraj. –
Uśmiechnął się blado, nieświadomie dotykając blizny na nadgarstku – Życzyłbym
sobie przyszłości. Spokojnego jutra. W
takim składzie, w jakim się tu spotykamy. Może być w większym… - kilka
osób zachichotało.
Przyszłości
Lunatyk
przekazał pergamin ostatniemu huncwotowi. Ten zmarszczył brwi, po czym uśmiechnął
się błogo. Butem rozkopał ziemię wokół siebie, myślami będą daleko, a potem
podniósł głowę i powiedział.
-
To był po prostu inny rok. Za mało było
w nim słodyczy. Za mało dobroci. I tego cichłabym nam życzyć – Peter
westchnął. Po czym szybko nabazgrał jedno słówko, zapatrzył się na kartkę i
podał ją Samarze.
Słodyczy
-
Dla mnie był to jeden z najlepszych roków. Najbardziej niezwykłych –
uśmiechnęła się z rozrzewnieniem. Oparła
łokieć o jeansy i ułożyła podbródek na otwartej dłoni. Jej ciemne oczy zalśniły
ciepłym blaskiem płomieni – ale brakło mi takiej jedności. Chciałabym, aby
przez następny rok byliśmy równi. Żebyśmy siebie akceptowali za to, kim naprawdę jesteśmy. Życzyłabym sobie
akceptacji… Tak, abyśmy wszyscy razem pokonali to, co musimy pokonać…
Akceptacji
Następna
była Lily. Rudowłosa spokojnie przeczytała każde słowo na pergaminie i
zamyśliła się na chwilę.
-
Nie wiem, czy był to zły rok. Ale chciałabym, żeby w następnym było drobinę
więcej miłości. To ona jest naszą siłą. Największą,
jedyna i niepokonaną… I tego bym sobie życzyła, bo to może sprawić, że będzie
lepiej – nieświadomie chwyciła grubego warkocza i trzymał go w dłoni. Ruda
grzywka opadła jej na oczy.
Starannie
napisała swoje słowo i przekazała kartkę Potter, zapatrzonej w horyzont.
Miłości.
Emma,
mimo, że wzięła kartkę, wciąż patrzyła na linie łączącą niebo z ziemią. Ciemne włoski opadły jej gęstą
kaskadą na policzki, kiedy pochyliła lekko głowę. Potter rozejrzała się
wokoło. Patrzyła na twarze, które przez
ostatni rok stały się jej najbliższe na świcie. Zatrzymała spojrzenie na oczach
brata.
-
Ja nie liczę dni w latach. Ale był to czas sprzeczności. Ogromnego smutku,
rozpaczy… a jednocześnie radości – znów spojrzała w niebo – życzyłabym sobie,
żeby ludzie więcej marzyli – powoli nakreśliła swoje życzenie i oddała kartkę
Alex.
Marzeń
Blondynka od razu napisała coś na kartce i położyła obok siebie.
-
Najlepszy rok w moim życiu. Nauczył mnie, że trzeba mieć nadzieję na lepsze
jutro. Że nie warzne, co się zdarzy, zawsze mogło być gorzej. I tego bym sobie
życzyła: nadziei.
Roześmiała
się wesoło i spojrzała n siedzącą obok Nadiyę. Jej śliczna twarz elfa pogrążona była w mroku. Ognisko rzucało światło na jej
szczupłą sylwetkę… Wśród siedzących tu dziewczyn była jedną z
najurodziwszych. Drugą była ta, której
właśnie podała pergamin.
Nadziei
Dorcas
wygięła usta w uśmiechu.
-
Rok przeżyć. Życzyłabym nam wszystkim odrobiny szaleństwa. Żebyśmy nigdy nie
zapomnieli, kim jesteśmy. I żebyśmy tak szybko nie dorastali - zaśmiała
się, a blondynka jej zawtórowała. Wzięła
pióro i bezwiednie napisała słowo, które jako pierwsze przyszło jej do
głowy. Czarną główkę położyła na
ramieniu Syriusza i przymknęła oczy. Rachel wyciągnęła rękę, by wziąć od niej
kartkę.
Szaleństwa
-
Rok zmian. A czego nam życzę? – siedział sztywno, gładząc niebieską sukienkę -Magii.
Żebyśmy wyczytali z niej wszystko, czego
chcemy. I nauczyli się słuchać – zapisała słowo, nie uśmiechając się przy tym
ni razu.
Magii.
-
James?
Chłopak
podszedł i jeszcze raz, głośno przeczytał wszystko to, co zapisali na
pergaminie. Potem wrzucił kartkę do
ogniska. Kucnął i przyglądał się, jak pomarańczowe, rozgrzane płomyki chwytają
się pergaminu i powoli go zwęglają…
-
Jesteśmy szczęściarzami – spojrzał na nich.
Na potwierdzenie jego słów, kilka osób pokiwało mu głowami. A potem,
zupełnie nieoczekiwanie, wszyscy wybuchli śmiechem. W jednym, ścisłym gronie przekazywali sobie
pozytywna energię. I Zakazany Las, tak przyjazny im dzisiaj, cieszył
się z nimi. Jako jedyny świadek tego
dziwnego obrządku.
Księżyc
nieubłaganie zbliżał się ku linii horyzontu. Noc ustępowała miejsca kolejnemu
dniowi. Była to czynność niezmienna od tysięcy lat. I, choć monotonna, za
każdym razem inna. Piękniejsza. I tym razem Słońce wschodziło w czerwono –
fioletowej łunie, mieniąc się i błyszcząc.
Nieświadome, że Księżyc waz z nocą zabrał kolejną tajemnicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz