niedziela, 15 lipca 2012

16. Opowieść Caroline


Kochany Jamesie!
Czuję, że możemy się więcej nie spotkać. Dlaczego tak sądzę? Dowiesz się w dalszej części listu. Chciałbym również, byś nie mówił o tym tacie. Chciałabym, żeby zapamiętał mnie taką, jaką byłam z nim. Możesz pytać, dlaczego to właśnie tobie o tym mówię. Bo jesteś osobą, która prędzej, czy później się tego dowie. A ja chcę opowiedzieć ci to osobiście.     
Chciałabym Ci opowiedzieć pewną historię. Moją historię… jednak już na wstępie bardzo Cię proszę, przeczytaj mój list do końca. Wiem, że z każdym kolejnym słowem będzie Ci coraz ciężej, ale jako Twoja matka mam prawo poprosić Cię, żebyś spełnił tą moją prośbę. Ostatnią prośbę…
…Wszystko zaczęło się, kiedy miałam piętnaście lat. Jak wiesz wychowam się w sierocińcu. To jednak tylko część prawdy. Co roku trafiałam do nowego miejsca, bo nigdzie mnie nie chciano. Byłam rozgoryczoną nastolatką, która pragnęła zemsty. Posiadałam moc, o której inni tylko mogli pomarzyć. Miałam wielkie plany. Chciałam się dowiedzieć wszystkiego o mojej rodzinie. Nie po to, żeby mieć normalny dom… synku nawet nie wiesz jak mi za to teraz wstyd, ale wtedy pragnęłam tylko ich… śmierci. Chciałam by cierpieli tak, jak ja musze cierpieć. Szukałam naprawdę długo… byłam bliska tego, by się poddać. I pewnego dnia, gdy po raz któryś włamałam się do szkolnej biblioteki trafiłam na pewna książkę. Geneza czarodziejskich rodów. Nie było tam mojego nazwiska. Byłam naprawdę załamana. Mogło to jedynie oznaczać, że nie byłam czystej krwi, a wtedy bardzo mi na tym zależało. Wiedziałam, jak ma na imię moja matka. Cecylia. Tylko tyle. Nic więcej. Ale to „tylko tyle” znaczyło dla mnie naprawdę wiele. Byłam ogarnięta obsesją. Aż do czasu…
Kolejny rok szkolny minął, a ja wyjechałam do Londynu. Sierociniec był obskurny… wiedziałam, że nic mnie tu nie spodka. Po części miałam rację, ale po części myliłam się… w tym miejscu nauczyłam się nie tylko pokory, ale i władzy. Spotkałam Toma Riddlea. Był przystojnym chłopakiem, Ślizgonem, dwa lata starszym ode mnie. Oczarował mnie swoją postawą i wyglądem. Był taki grzeczny, taki… miły. Uwielbiałam z nim przebywać i stopniowo się od niego uzależniłam. Wiedziałam, że on nie traktuje mnie w taki sposób, jaki chciałabym. A ja po raz pierwszy w życiu chciałam kochać i… być kochaną. Tom i ja byliśmy sobie bliscy, ale on nie znał potęgi miłości. Gdy tylko używałam przy nim tego słowa, dostawałam w policzek. Mimo to, łudziłam się, że jednak zmieni zdanie, że mnie… pokocha. Ale nie pokochał, choć z początku tego nie widziałam. Zaczęłam się przed nim otwierać. Wyjawiłam mu swoje najskrytsze tajemnice. I wtedy chęć zemsty znowu powróciła. Odkryłam jego mroczną stronę. Zawsze wiedziałam, że nie jest dobry, ale wtedy wreszcie uświadomiłam sobie, że jest zły. Nie zlękłam się tego… wręcz przeciwnie! James, ja kochałam go jeszcze mocniej! Był przystojny i potężny. Wtedy liczyło się tylko to…
Potem się zemściłam. Moja matka nazywała się Cecylia Riddle. Była drugą żoną ojca Toma, ale to nie z nim zaszła w ciąże. Do tej pory nie wiem, kim był mój ojciec. Nie chcę wiedzieć… Myślę jednak, że nie powinneś wiedzieć, co stało się z moją matką. Cierpiała, poniosła karę, ale ja w swoim życiu nie zabiłam żadnego człowieka. Chcę, żebyś to wiedział, i mimo wszystko o tym pamiętał. Nie chcę usprawiedliwiać wszystkiego, co zrobiłam w przeszłości, ale byłam zwykłą, osamotnioną dziewczyną, której tylko jedna osoba odważyła się podać rękę. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że Tom był moim przyjacielem. On nigdy ich nie miał. Był samotnikiem z wyboru, z poczucia własnej potęgi. Wiele razy czułam się przy nim jak zwykła szmata, ale nigdy nie przestałam wierzyć. Wymyśliłam plan. Skoro nie mogłam być przez niego kochana, to znalazłam inny sposób, by znaleźć się blisko jego. Odkryłam swoją mroczną stronę. Dopiero wtedy mnie docenił. Docenił moją moc czarodziejską i umiejętności. Stworzyliśmy duet, którego bali się wszyscy w okolicy. Byliśmy niezwyciężeni. Chcieliśmy rządzić światem! Ale wtedy plany pokrzyżował nam mój kolejny wyjazd.  Tradycyjnie ogłoszono, że zostałam adoptowana, ale tak naprawdę znów trafiłam do nędznego sierocińca. Ale przed swoim wyjazdem złożyłam obietnicę. Powiedziałam Tomowi, że zawsze będę go kochać i, że jak tylko wybiję się do góry wrócę do niego.
Synku, chcę żebyś wiedział, że nie można złamać słowa danego Czarnemu Panu. Nie jest to rada bez przyczyny. Widzisz, Tom Riddle stał się wielkim i potężnym czarodziejem i nawet nie zdajesz sobie sprawy, że go znasz. Jednak teraz znany jest, jako Lord Voldemort. Jesteś zaszokowany, ale i wściekły, prawda? Proszę nie mnij tej kartki i skończ czytać.
…Przybyłam do nowego miejsca. Skończyłam siedemnaście lat. Wiedziałam, że to jest ten moment. Chwila, w której mam się wybić! Postanowiłam wykorzystać jakiegoś urzędnika z ministerstwa. Padło na Twojego ojca. Byłam nieprzeciętną dziewczyną i potrafiłam wykorzystać swoje uroki. Oczarowałam Rogera. Udawałam zakochaną. Było nam naprawdę wspaniale. Z początku, dlatego, że był synem bogatego urzędnika ministerstwa i miał naprawdę wielkie znajomości. W pewnym momencie stałam się znana. Mogłam spokojnie od niego odejść, ale wtedy on… oświadczył mi się. Zdałam sobie sprawę, że się zmieniłam. Realizując swój głupi plan, powoli zaczęłam darzyć Rogera prawdziwym uczuciem. To było dla mnie jak grom z jasnego nieba. Moje życie wywróciło koziołka. Wzięłam ślub i zaszłam w ciąże. Bałam się tego. Jednak, gdy tylko Cię zobaczyłam stałeś się osobą, za którą oddałabym własne życie. Pokochałam Cię najmocniej, jak się da. Zapomniałam o Tomie. Liczyła się tylko rodzina. James, chciałabym, żebyś właśnie taką mnie zapamiętał. Wiem, że popełniłam sporo błędów, ale nawet nie wiesz, jakie mam wyrzuty sumienia. Uwierz synku, uwierz, że się zmieniłam.  W młodości byłam zagubiona i potrzebowałam osoby, która mi pomoże. Myślałam, że jest nią Tom, ale teraz wiem, że do zmiany potrzebny był mi niejaki Roger Potter. I mimo, że na początku chciałam go tylko wykorzystać, to kocham go najmocniej na świecie. Dokładnie tak jak Ciebie i Emmę. Roger był moim darem niebios. Skarbem, który stał się mi droższy nad własne życie. Po ślubie to już nie była gra. Wiem, że to, co czuję do twojego ojca, to najprawdziwsza miłość…
Jeśli teraz, czytając to, czujesz do mnie tylko obrzydzenie, to znaczy, że jesteś dla mnie zbyt łagodny. Wiem, że nigdy nie zasłużyłam na drugą szansę. Na Ciebie, Emmę, rodzinę i przede wszystkim Rogera. Przez kilkanaście lat już mnie to męczy… Każdego dnia, gdy widzę was, myślę, że to cud. Wiem, że ktoś w górze dał mi nowe życie. Starałam się przeżyć je tak, by nikt nie żałował danej mi szansy. Mam nadzieję, że o to, jaka była wobec Ciebie, nie będziesz miał żalu. Zawsze sterałam się być dobrą matką i wierze, że nią byłam. Choć wiem, że kłamstwo może wszystko zniszczyć.   
Czy mimo wszystko mogę mieć do Ciebie prośbę? James, proszę nie skreślaj mnie od razu. Nie wiem, czy prosząc o przebaczenie nie wymagam zbyt wiele, ale muszę spróbować… Synku, wybacz! Wybacz mi!
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nazwiesz mnie swoją matką. Pamiętaj o tym, że ja zawsze będę Cię kochać i czuwać nad Tobą.
Pisząc to, siedzę w kuchni. Czuję, że śmierć nadchodzi. To się musiało stać. Lord Voldemort musiał mnie znaleźć. Mój stary Tom już nigdy nie powróci. Tylko czy ten „stary Tom” kiedykolwiek istniał? Nie, James. On zawsze był potworem, ale ja nie chciałam tego widzieć. Teraz musze zapłacić za swoje grzechy. To jedyny sposób.
Wiem, że wszystko to powinnam powiedzieć Ci wcześniej, ale bałam się. Jestem tchórzem i to wielkim. Bałam się tego, co zobaczę w Twoich oczach, kiedy bym opowiedziała Ci tę historię. Nie zniosłabym nienawiści w tych ukochanych tęczówkach. A wiem, że w tej chwili nienawidzisz mnie z całego serca.
James, opiekuj się ojcem i siostrą i nigdy nie zapominaj kochać. Uwierz mi, miłość potrafi zmienić człowieka. To największa siła w życiu  i tylko ona może zniszczyć Toma.
Dziękuję, że mnie wysłuchałeś.
Pamiętaj, że zawsze cię kochałam…
Mama
 (choć nie wiem, czy mogę jeszcze tak się podpisać)
P.S. Ucałuj ode mnie Emmę i powiedz, że ją też zawsze kochałam.
Obydwoje byliście dla mnie wszystkim. Nigdy was nie opuszczę, nawet wtedy, gdy nie będziesz chciał mnie znać.

Srebrzyste łzy wściekłości zaiskrzyły się w jego oczach, po chwili wypływając na blade policzki. Nie potrafił ich powstrzymać. Był zbyt roztrzęsiony. Czuł się tak, jakby po raz drugi utracił matkę. Wtedy fizycznie, teraz duchowo. Caroline Potter, którą znał nagle przestała istnieć. Znikła bez śladu. Pozostały tylko wspomnienia. Fałszywe wspomnienie. Miał taką nadzieję, że Voldemort kłamał. Że nigdy nie znał jego matki… a teraz, ten koszmar się spełnia. Cały jego świat zawalił się. Już nie potrafił być dawnym Jamesem. Nie mógł znieść tego, że osoba, którą kiedyś nazywał matką, była tak podła i niebezpieczna jak ON. Ten, z którego rąk prawie zginął. Nie potrafił pogodzić się z prawdą. Nie chciał…
Wziął pergamin i delikatnie go złożył.  To był świadectwo tego, kim naprawdę była jego rodzicielka. Nienawidził jej. Tak bardzo nienawidził…
 W sercu czuł tylko pustkę. Chłód zimnej obojętności zmienił się nagle w piekący żar nienawiści.  Już nie miał matki… nie chciał jej mieć…
*
W swoim ludzkim gniewie i rozgoryczeniu trwał jeszcze dwie godziny. Czas upływał na rozpamiętywaniu wszystkich kłamstw, które wmawiała mu pani Potter. Każde „Kocham Cię, synku” traciło na swej wartości. Było czystym kłamstwem.  Cała przeszłość nagle przestała istnieć. Nie było jej. Zniknęła.
W oczach żarzyły mu się ogniki gniewu i bezsilności. Ból w najczystszej postaci.
- Nienawidzę Cię Caroline. Nienawidzę za to, co zrobiłaś, za to, że okłamywałaś tatę, Emmę i mnie. Nigdy Ci tego nie wybaczę… Jesteś potworem!
Żalił się.  Ta głęboka, nasycona żalem cisza była dobrą słuchaczką.
Takiej właśnie przyjaciółki potrzebował.
Kogoś, kto go wysłucha…
Kogoś, kto nie będzie mu współczuł…
Nie chciał litości…
Chciał miłości… matczynej miłości…
…miłości, którą właśnie utracił…
*
Drobna dłoń wsunięta była w dużą, męską, silną rękę. Głowa, opatrzona w ciemne włosy delikatnie opierała się na ramieniu chłopaka. Na obu twarzach widniały szerokie uśmiechy. Byli odprowadzani wzrokiem przez wszystkich, bez wyjątku. Chłopcy przyglądali się jej. Czarnowłosej bogini. Jej delikatnym rysom twarzy, ponętnej figurze  i hipnotyzującym oczą. Wśród nich George smutno spuścił oczy. Nie miał żalu. Przecież widział, jak jest szczęśliwa. Poza tym, tak ślicznie przepraszała. Wyjaśniła mu wszystko. Cieszył się, że wreszcie jej się układa. Dziewczyny natomiast tęsknym wzrokiem patrzyły na niego. Boga  z krwi i  kości. Na jego silne ramiona, linię szczęki i stalowe oczy. Oraz huncwocki uśmiech. Doszli już do swojej świty.  Siedziała mu na kolanach. Wydawać by się mogło, że otacza ich jakaś przedziwna aura.
- Kto by pomyślał, że kiedyś huncwot z huncwotem będą parą… - Ana zaśmiała się, a reszta zawtórowała jej. Oni zauważyli, że rudowłosa dosiada się do niech z kwaśną miną. Ale czy teraz to były ważna? Liczyli się tylko oni.
Bóg i Bogini.
Syriusz i Dorcas.    
*
Szedł. Uśmiech nie był szczery. Był na krawędzi załamania, ale wiedział, że musi się trzymać. Dla przyjaciół i przede wszystkim dla Emmy. Mijał ludzi, którzy nagle stali się zupełnie obcy. To był ich, przyziemny świat. On dryfował w swojej własnej krainie rozpaczy. Inaczej patrzył na to, co go otaczało. Zmysły mu się wyostrzyły. Już nikomu nie ufał. Nie potrafił odnaleźć starego siebie. James Potter nagle stał się inną osobą…
- Jagody- mruknął niewyraźnie i przeszedł przez dziurę pod portretem. Zastał większy tłum niż się spodziewał, a to znaczyło, że jest już po objedzie. Jęknął. A tak liczył, że niezauważalny przemknie do dormitorium. Przeliczył się. Przyjaciele od razu go spostrzegli. Najgorsze, że była wśród nich Lily. Przypomniało mu się wszystko to, co zepchnął na drugi plan. Dziewczyna miała łzy w oczach, ale tym razem to go nie wzruszyło.
- James, proszę porozmawiajmy…
- Mów- zimny ton wcale do tego nie zachęcał. Cały pokój wspólny nagle ucichł. Wydawałoby się, że to nie ten sam Rogacz, co jeszcze rano. Coś się w nim zmieniło i dało się to wyczuć.
- To wszystko nie tak, jak myślisz. Chodziło o to, że on uratował Tunię i ja miałam dług wdzięczności i …
- Wiesz, co, Evans? Nie obchodzi mnie żaden dług wdzięczności. Mam dość twoich gierek. Rób, co chcesz. Skoro tak bardzo lubisz Snapea, to leć do niego, ale odwal się ode mnie- odwrócił się i chciał odejść. W dziewczynie powoli zaczęła wzbierać złość.
- Czy uważasz, że gdybym bardziej lubiła Snapea, to stałbym tu przed tobą i błagała, o wysłuchanie?! Czy nie siedziałbym przy tobie, kiedy byłeś nieprzytomny?!
- No tak. Zapomniałem! Ty i ta twoja szlachetność! Czy wzięłaś sobie za punkt honoru, by pokazać wszystkim jak jesteś wspaniała?! Prefekt Gryffindoru i wzorowa uczennica.- Zaśmiał się z ironią.
- Wiesz, co Potter?- Dziewczyna była już porządnie rozgniewana- nic się nie zmieniłeś! Wciąż jesteś zarozumiałym pawianem i zawsze taki będziesz! Ale może masz rację, polecę do Severusa, bo wolę umówić się z nim, niż z kimś takim jak ty!
- Ach tak?- Rogacz już nie panował nad tym, co mówił. Złość wzięła górę.- To może teraz ja ci coś powiem! Jeżeli komuś z nas dwóch powinno się zarzucić zarozumialstwo to tylko tobie! Jesteś okropną egoistką! Bez przerwy się wywyższasz! Nie potrafisz usiedzieć na miejscu, bez dodania swoich pięciu groszy! Grasz dobrze wychowaną dziewczynę, której rolą jest upominać wszystkich dookoła. Święta panna Evans!- Prychnął-Ale wyobraź sobie, że świat nie kręci się tylko wokół ciebie! I proszę bardzo, umawiaj się ze Śmiecierusem! Jesteście siebie warci…! Jam mam swoje sprawy na głowie i dasz wiarę, że nie ma cię pośród nich?
Lily stała zaszokowana. Po chwili jednak ogarnęła się i zaczęła bronić. Wściekłość w niej zawrzała.
- Doprawdy?- Zadrwiła- Potter jesteś zazdrosny, bo idąc na randkę z tobą pocałowałam Seva! Wielki i przystojny James Potter przegrał ze zwykłym Snapem! Tu cię boli, prawda?
- Przegrał? Niby, kogo? Ciebie?- Zaczął atakować- Ustaliliśmy już, że przestałem latać za tobą od września. Zmieniłem zdanie. Nie chcę takiej dziewczyny. Jesteś wredna i przemądrzała. Nie potrafisz słuchać innych, bo uważasz, że twoje zdanie jest najważniejsze. Evans, to JA ci byłem potrzebny! Za każdym razem mi odmawiałaś, żeby tylko pokazać, jaka jesteś niezależna! Żeby wszyscy widzieli, że sławny James Potter biega za tobą, a ty jesteś obojętne na jego względy! O to ci chodziło! Ale, Evans prawda jest taka, że ty nie potrafisz kochać! Nie znasz tego słowa! Ja znajdę swoją miłość i jestem pewny, że nią nie jesteś, a ty zostaniesz sama! Tam, gdzie powinno być serce, masz tylko bryłę lodu! Najważniejsza jest dla ciebie tylko opinia!
- Dla mnie? Nie przesadzasz, aby?- Zapytała, wciąż wstrząśnięta jego słowami- To ty tylko panoszysz się z tym twoim zniczem i umiejętnością rzucania zaklęć!
- Mylisz się! Qudditch to jest to, co kocham. Nie wstydzę się tego. Ty tego nigdy nie zrozumiesz. Nie masz swojej pasji! Wykręcasz się nauką. Ale to nie wszystko! Ona nie jest najważniejsza. Liczą się marzenia. I tak się składa, że tobie ich brakuje.  Ale poza tym, potrafię dostrzec ludzi. Ty nie. Potrafisz oceniać. Ale tylko po pozorach. Na mnie już dawno wydałaś sąd. A wiesz, kim naprawdę jestem? Wiedziałaś, że mam siostrę? Wciąż o niej mówiłem, a założę się, z gdybym powiedział ‘Emma’ nie wiedziałbyś, kim jest. Zupełnie mnie nie znasz. Nie wiesz, co potrafię, czego pragnę, co czuję.  Nie wiesz, co właśnie dzieje się w moim życiu, w moim sercu. I bynajmniej nie chodzi mi o Ciebie. Ale nie jestem bez uczuć, wiesz? Wyobraź sobie, że straciłem rodziców. Może to dziwne, ale ja nie potrafię tak po prostu – pstryknął palcami – przejść z tym do porządku dziennego. Chcesz więcej? Właśnie przeczytałem list, który moja matka pisała na chwile przed śmiercią. Ale ja, zamiast się nad nim zastanowić, podzielić się z siostrą – użeram się z Tobą. Jak zwykle! Ty jesteś ważniejsza! Nie liczysz się z prywatnością innych.  Tobie potrzebna jest tylko reputacja! Tylko widzisz, ja wiem skąd się to wzięło! Ty się boisz! Boisz się, że społeczeństwo czarodziejów cię nie zaakceptuje. Masz rację! Ja, nie patrzę się na czystość krwi, ale na to, kim się jest. Może i dojdziesz daleko, może i masz talent, ale zostaniesz sama. Całkiem sama… A wiedz, że bez rodziny i przyjaciół nie zajdziesz daleko. Nie ważne, kim jesteś: mugolem, czarodziejką czy charłakiem. I nie płacz. Nie udawaj, że masz uczucia.  
Spojrzał jeszcze na nią z mieszaniną złości i współczucia. Potem odwrócił się i skierował ku swojemu dormitorium. Poczuł dziwną ulgą. Do tej kłótni i tak by doszło. A Caroline Potter pomogła mu. Usilnie próbował wyszeptać „Dziękuję mamo”. Zdołał jedynie  wypowiedzieć w myślach kilka słów: „Przynajmniej raz, bez kłamstw, pomogłaś kochanemu synkowi”. Ale i tak dwa ostanie wyrazy nasycone były ironią. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz